Jak prowadzić spójną i skuteczną politykę senioralną? Postanowiliśmy o to zapytać naukowców, polityków, aktywistów. W najbliższych tygodniach będziemy prezentować opinie reprezentantów różnych środowisk. Zapraszamy do lektury wywiadów i artykułów. Na początek prezentujemy wywiad z prof. Piotrem Błędowskim, wiceprzewodniczącym Polskiego Towarzystwa Gerontologicznego.

Piotr Błędowski do przycięcia

Czy w Polsce istnieje system wsparcia osób starszych? 

W Polsce istnieje system wsparcia, ale jest bardzo wybiórczy i skoncentrowany na osobach najmniej samodzielnych. Obecny system opiera się na elementach, które mają charakter medyczny, zdrowotny, a więc geriatryczny. Ale to za mało. Moim zdaniem, pomoc społeczna powinna dążyć do  rozbudowania usług dla osób starszych, umożliwić  im dostęp do usług społecznych, kulturalnych, edukacyjnych i rekreacyjnych. Trzeba także uwzględnić fakt, że pomocy wymagają również osoby aktywne – bo im dłużej zachowa się aktywność, tym problemy wynikające z upływu czasu mogą być mniejsze i to w sensie społecznym, jak i osobistym.

Mamy w Polsce politykę senioralną lub choćby dobre podstawy do wdrażania jej w przyszłości? Przez ponad dwadzieścia lat nie było wiodącej instytucji zajmującej się sprawami seniorów.

Administracja publiczna niedawno dostrzegła specyfikę potrzeb osób starszych. Trudno mówić, że po półtora roku mamy politykę senioralną, skoro w innych krajach jej tworzenie trwało wiele lat. Na pewno nie wypracujemy jej w krótkim czasie, ale zalążki są. Dobrą, kompleksową politykę senioralną buduje się od dołu. Warunkiem każdej dobrej polityki odpowiadającej na potrzeby ludzi jest istnienie demokracji. Im bardziej rozwinięta demokracja, tym lepiej, dokładniej i pełniej mogą być wyartykułowane specyficzne potrzeby, często niedostrzegane lokalnie, a tym bardziej w kontekście ogólnokrajowym. Tak samo jest ze starością.

Dlaczego kładzie pan nacisk na lokalne potrzeby? W różnych regionach seniorzy mają różne problemy?

Obraz starości zależy też od wykształcenia, atmosfery społecznej i przestrzeni. Inny jest na wsi zurbanizowanej i tradycyjnej, inny w dużym mieście z siecią infrastruktury społecznej i w małym miasteczku, gdzie sieć jest minimalna. Jeżeli mówimy o polityce senioralnej, to potrzeba co najmniej kilku lat, by zaakceptować specyficzne lokalne potrzeby osób starszych. Rzecz w tym, by nie było wrażenia, że gmina czy dzielnica współzawodniczą o środki na klub seniora, placówkę WIGOR albo na żłobek. Potrzebne jest przekonanie społeczne, że niezbędne są placówki dla najmłodszych i najstarszych, ponieważ jedne i drugie ułatwiają życie rodzinie. A rodzina w obu przypadkach odgrywa ogromną rolę. Celem polityki senioralnej, jaką mamy mieć w Polsce, nie jest wyręczanie rodziny, lecz wspieranie jej. Adresatami polityki będą osoby starsze i ich faktyczni i potencjalni opiekunowie. Polityka senioralna, czy jak ja wolę ją nazywać – polityka wobec osób starszych – obejmie znaczną część społeczeństwa, nie tylko osoby najstarsze.

Jako gerontolog zajmuje się pan procesami starzenia w wymiarze socjologicznym, ekonomicznym, czy zmian demograficznych. Muszę jednak spytać o kwestię związaną z biologią i medycyną, czyli geriatrią. Czego najbardziej potrzebuje polski system opieki geriatrycznej?

Mamy niemal najmniej w Europie lekarzy geriatrów udzielających porad osobom starszym, ale zwiększenie ich liczby nie rozwiąże wszystkich problemów. Brakuje też lekarzy innych specjalności, znających specyfikę chorób wieku starczego, umiejących udzielić pomocy. Zatem o jakości opieki zdrowotnej wobec osób starszych nie zdecyduje to, ilu będzie geriatrów na 10 czy 100 tys. osób starszych, ale dostęp do lekarza, łatwość  uzyskania pomocy i porady, otrzymania skierowania na badania. Ponadto warto pamiętać, że u nas często myli się, albo łączy, trzy pojęcia – geriatrię, opiekę długoterminową, i nieraz opiekę paliatywną. A to trzy odrębne obszary medycyny. Geriatria zajmuje się wiedzą na temat chorób wieku podeszłego, opieka długoterminowa dotyczy zazwyczaj osób przewlekle chorych, a opieka paliatywna ma przede wszystkim zapewnić godny, wolny od cierpienia finalny etap życia. Dla dobrego funkcjonowania wszystkich tych obszarów kluczowe są pieniądze i to jest prawda znana. Każdy z obszarów wymaga doinwestowania.

Czy da się wzmocnić te obszary bez podniesienia składki zdrowotnej i radykalnych zmian w systemie opieki?

Nie będzie poprawy bez większych inwestycji. Wzrost liczby osób starszych wymusi zwiększenie nakładów na medycynę związaną z wiekiem podeszłym. Będą nowe procedury i sposoby postępowania oznaczające wyższe koszty, i pacjentów będzie więcej. Nie można też zapominać, że geriatria i gerontologia to obszary interdyscyplinarne. Sytuacja zdrowotna starszej osoby jest konsekwencją działań lekarzy i personelu służby zdrowia, a także warunków życia i pracy. To splot uwarunkowań społecznych, ekonomicznych i medycznych. Jeżeli będziemy świadomi tego związku, to w przyszłości nakłady na ochronę zdrowia nie będą musiały wzrastać tak bardzo, jak wynika to bezpośrednio z prognoz demograficznych. Moim zdaniem, nie można rozpatrywać oddzielnie gerontologii społecznej i geriatrii. Są one związane i dlatego inwestycja w jeden obszar przynosi efekty wymierne w innych. Jeżeli bardziej zadbamy o jakość życia we wcześniejszych okresach, to w przyszłości będziemy mniej chorowali, a jeśli bardziej zadbamy o zdrowie w początkowym etapie, to dłużej będziemy zdrowsi, bardziej mobilni, gotowi do kontynuowania różnych form aktywności, od zawodowych po społeczne.

Jak pan ocenia zapowiedzi pani premier Ewy Kopacz z jej exposé m.in. dotyczące programu WIGOR?

Dobrze, że takie hasła w exposé się znalazły, bo po raz pierwszy wiele uwagi poświęcono problemom starzenia się i starości. Teraz zaczyna się dyskusja na temat szczegółów. Na przykład o tym, czy rozwijać domy dziennego pobytu dla osób, których samodzielność jest ograniczona, czy też kluby seniora dla aktywnych. Jeżeli jedno i drugie, to dobry kierunek. Opieka, pomoc, wsparcie, aktywizacja były dopasowane do możliwości i oczekiwań osób starszych, poziomu ich sprawności. Rozwiązań na rzecz tej niejednolitej grupy musi być wiele. Oczywiście, po wysłuchaniu expose rodzi się pytanie: kto ma to finansować?

Domy WIGOR mają być finansowane na zasadzie miksu. 1/3 rząd, 2/3 samorządy i seniorzy.

Po pierwszym roku działania. Początkowo 80 proc. ma finansowac budżet państwa, a 20 proc. – gmina. Pomysł, żeby gminy współfinansowały jest z jednej strony oczywisty, bo gmina jest wspólnotą, więc na niej spoczywa obowiązek zaspokojenia potrzeb członków wspólnoty. Ale z drugiej strony stan finansów na to raczej nie pozwala. Gdyby zwiększyć dochody, zmieniając ustawę o podatku od dochodów osobistych czy o podatkach od przedsiębiorstw, to samorządy miałyby więcej pieniędzy. Oczywiście nie każda gmina przeznaczyłaby zwiększone dochody na finansowanie świadczeń. Dopóki nie powstanie spójna koncepcja, dyskusja jest przedwczesna.

Rozszerzanie sieci instytucji pomocy społecznej i oferty aktywizacji dla seniorów to dobry kierunek? Co więcej państwo może zrobić?

Kierunek jest dobry. Rzecz w tym, by polityka państwa, poszczególne obszary polityki społecznej były powiązane. Jeżeli mówimy o wsparciu osób starszych i ich rodzin, to efekty pomocy wpłyną na warunki i jakość życia rodziny i wiele innych obszarów życia z rynkiem pracy włącznie. Jest wiele osób, które z tego rynku muszą się wycofać, już się wycofały, albo zrobią to niedługo, by się opiekować starszymi i niesamodzielnymi osobami. Potrzebne są systemy wsparcia, opieka zapewniająca wytchnienie, o czym mówi się w projekcie ustawy o świadczeniach opiekuńczych; rozbudowana sieć domów dziennego pobytu i całościowa koncepcja, czyli baza dla osób niesamodzielnych. Nie możemy patrzeć na politykę wobec starości czy inny wycinek polityki społecznej w wąski, branżowy sposób; ale musimy uwzględniać, że finansowe, materialne efekty działań w jednym obszarze po pewnym czasie przyniosą efekty gdzie indziej. Te efekty będą się liczyły w skali makroekonomicznej. Jeżeli szukamy środków na realizację działań, to powinniśmy odejść od branżowego budżetu, w którym wiadomo, że np. minister pracy czy zdrowia mają tylko część środków. Spójrzmy na przykład, jakie korzyści przynosi rozwijanie sieci wolontariatu senioralnego. Część osób starszych udzielających się społecznie będzie dłużej aktywna, potrzebna, ale przede wszystkim nie zostanie zmarnowany ich kapitał ludzki i społeczny. Nie ma niczego gorszego niż to, że człowiek odchodzi na emeryturę, zamyka się w czterech ścianach i jest może aktywny, ale w rodzinie; a jego doświadczenie, wiedza, umiejętności, sposób komunikowania się z ludźmi, są zarzucone.

Co pan myśli o działaniach aktywizujących np. wdrażanych w ramach Programu na rzecz Aktywności Społecznej Osób Starszych ASOS?

Uważam, że aktywni powinni być wszyscy, którzy chcą. To nie może być przymus. Aktywność jest prawem osoby starszej. Sceptycznie patrzę na możliwości nauczenia aktywności 75-latka, który przez  dziesięć lat po przejściu na emeryturę nie był aktywny. Natomiast uważam, że programy te pełnią ważną rolę edukacyjną, pokazując, że zachowań prospołecznych, postaw aktywnych musimy się uczyć. I jeszcze jedno. W Polsce wciąż brakuje społecznej akceptacji dla aktywności osób starszych. Jeśli popatrzymy na to za granicą np. w Niemczech, to okazuje się, że tam niemal każdy od urodzenia należy do co najmniej dwóch stowarzyszeń: hodowców, jakiegoś chóru, klubu sportowego itd. My uczymy się tego dopiero teraz. Wśród wolontariuszy na Zachodzie przeważają osoby starsze, bo skończyły aktywność zawodową, ale są jeszcze na tyle sprawne, gotowe działać, że chcą energię wykorzystać dla innych. U nas kultura starości i starzenia się wygląda inaczej, w związku z tym wśród wolontariuszy przeważają ludzie młodzi. Programy ASOS łączą generacje. I nawet, jeśli to jest trochę sztuczne, to od czegoś trzeba zacząć. Nauczyć młodych, że człowiek starszy umie się śmiać, żartować, rozumie, o czym się do niego mówi, obsługuje komputer. Zatrzymaliśmy się w postrzeganiu starości na przełomie lat 80. i 90. XX w. i nam się wydaje, że ci staruszkowie ciągle nic niczego rozumieją i nie umieją. A tak nie jest.

Aktywność społeczna, obywatelska osób starszych będzie rosła? Czy politycy i dygnitarze będą się z ta grupą bardziej liczyć?

To się może wydawać obrazobórcze, ale nie chciałbym, żeby osoby starsze zaczęły stanowić grupę wyborców dyktującą kierunki rozwoju państwa. Odwołam się tzw. Planu Madryckiego ONZ, który Polska podpisała w 2002 r., a który dopiero 2012 r., po licznych interwencjach Polskiego Towarzystwa Gerontologicznego został przetłumaczony i opublikowany. Mówi on, że  polityka państwa wobec osób starszych powinna uwzględniać ich potrzeby i zaspokajać je w takim stopniu jak innych grup, ale nie tworzyć nieuzasadnionych preferencji, bo to prowadziłoby do konfliktów społecznych. Chodzi o to, by osoby starsze miały takie same prawa, a ich potrzeby były w identycznym stopniu uwzględniane. Osoby starsze powinny głośno mówić o potrzebach, ale głównie lokalnie. Można tworzyć rady seniorów przy samorządach gminnych, są inne możliwości prezentowania poglądów. Nie ma na świecie kraju, w którym partia polityczna osób starszych przetrwałaby dłużej niż kilka lat. Zbyt wiele dzieliłoby jej członków. Przekonanie, że w Polsce starszy elektorat jest konserwatywny, popiera jedną partię i słucha jednego radia, jest uproszczone, nieprawdziwe. Wiele partii politycznych wykorzystuje elektorat osób starszych, obiecując różne świadczenia, działania; krytykując to, co zrobiono. Boję się u progu 2015 r., że politycy ponownie potraktują instrumentalnie osoby starsze.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Przemysław Wiśniewski. Tekst ukazał się pierwotnie w piśmie elektronicznym i drukowanym „Polityka Senioralna”, wydawanym przez Fundację ZACZYN.