Prowokacyjne pytanie zadała Fundacja Zaczyn. O odpowiedź poproszono praktyka – Jolantę Piecuch, radną dzielnicy Włochy.
– Samorząd jest jak spółka akcyjna. Rada dzielnicy i rada miasta to takie rady nadzorcze. Zarząd dzielnicy i prezydent miasta to organy wykonawcze, podobnie jak zarząd spółki i jej prezes – wyjaśniała Jolanta Piecuch podczas debaty z mieszkańcami w Klubokawiarni Chłodna 25.
Spotkanie zorganizowano w związku ze zbliżającymi się wyborami samorządowymi, by wyjaśnić mieszkańcom, na czym polegają kompetencje rady dzielnicy.
Piecuch jest szefową Stowarzyszenie Sąsiedzkie Włochy, a od 4 lat także radną dzielnicy. Jej organizacja działa w dwóch obszarach: budowa społeczeństwa obywatelskiego i walka z architektonicznym chaosem w dzielnicy. Prezeska Stowarzyszenia wystartowała w wyborach, bo – jak sama przyznaje – działania jej organizacji nie przynosiły zadowalających efektów. – Postanowiłam, że trzeba działać od środka – mówiła podczas spotkania z mieszkańcami. Z czasem okazało się jednak, że pojedynczy mandat w radzie dzielnicy to wciąż za mało.
Magda Mosiewicz, aktywistka miejska, która współprowadziła debatę, pytała, czy kandydowanie do rady dzielnicy nie jest więc stratą energii i czasu. Radna przekonywała, że mimo wszystko warto. – Zyskałam dostęp do informacji, których nie miałam wcześniej – wyjaśniała. Ale to nie jedyna korzyść z bycia radną. – To prawda, że wiele decyzji zapada na poziomie miasta a nie dzielnicy, ale nie jest powiedziane, że radny nie może zajmować się sprawami, które nie należą do kompetencji burmistrza – kontynuowała. – Mówienie, że „coś nie jest w kompetencjach dzielnicy” to tylko łatwa wymówka – przekonywała. – Mieszkańców nie interesuje to, na jakim szczeblu załatwiana jest sprawa. Oni mają problem i oczekują od radnych, że ci pójdą gdzie trzeba i załatwią ich sprawę.
Eksperci tylko dla rządzących
Do dyskusji szybko włączyli się mieszkańcy. Jeden z nich zapytał, czy radni mają prawo do powoływania ekspertów. Jolanta Piecuch wyjaśniała, że poszczególne komisje mogą to robić, ale muszą dostać zgodę zarządu dzielnicy (rada nie ma na ten cel wyodrębnionych funduszy). Co to oznacza w praktyce? Piecuch wspomniała o sytuacji z własnego podwórka, kiedy w jednej ze spraw komisja skontrolowała zarząd dzielnicy. Ten nie zgodził się na żaden z wniosków pokontrolnych, żądając od komisji powołania eksperta, który oceni, czy kontrola w ogóle powinna mieć miejsce. – Absurd polegał na tym, że gdybyśmy chcieli powołać eksperta w tej sprawie, musielibyśmy zwrócić się z prośbą do pana burmistrza, żeby przeznaczył na to środki i powołał nam tego eksperta – opowiadała radna. I przyznała, że skutecznie ich to zniechęciło.
Z sali padło również pytanie o szkolenia dla radnych. – Czy możecie z nich korzystać? – pytał inny mieszkaniec. – Teoretycznie tak, ale w praktyce bywa różnie – mówiła Jolanta Piecuch. Kiedyś prosiła przewodniczącą rady o zorganizowanie szkolenia na temat planowania zagospodarowania przestrzennego, ale niestety nic z tego nie wyszło. Dlaczego? – Okazało się, że radni nie są zainteresowani doszkalaniem – wyjaśniała.
Warszawska Rada Seniorów – byt dla picu?
Piecuch odniosła się również do Warszawskiej Rady Seniorów. – Jej powoływanie to przedwyborcze mnożenie bytów – mówiła. – Jakie są jej kompetencje? Wyłącznie konsultacyjne! Seniorzy mają mieć satysfakcję z tego, że zostali zaproszeni do stołu? – pytała, nie kryjąc sceptycznego nastawienia. Radna zachęcała seniorów, by stawali do samorządowych wyborów i dostawali się do ciał, które maję realny wpływ na podejmowane decyzje.
Rafał Gębura