Senior w najwyższym kryzysie? Dla państwa bardzo często niewidzialny. Przykład Hanki Bagińskiej

Istniejące i planowane do wdrożenia programy wsparcia osób starszych o znacząco obniżonej samodzielności, w tym z niepełnosprawnościami, działają jak sito. Ograniczają możliwości skorzystania z usług wspierających i opiekuńczych tak, by generować jak najmniejsze wydatki państwa. Najgorzej mają osoby, które chcą (i mogłyby) godnie starzeć się we własnych domach. Ewidentnym odzwierciedleniem tej tezy jest sytuacja naszej redakcyjnej koleżanki, Hanki Bagińskiej, która nie kwalifikuje się do odpowiedniego wsparcia w niemal żadnym istniejącym lub planowanym programie wsparcia/opieki.

Tekst: Przemysław Wiśniewski

Hanka Bagińska to emerytowana dziennikarka z wieloletnim doświadczeniem w wydawnictwach specjalistycznych. Po przejściu na emeryturę związała się z Fundacją Zaczyn. Pisała artykuły do wydawanego przez fundację pisma „Zdaniem Seniora” – zajmowała się kwestiami dostępności architektonicznej i urbanistycznej. Wskazywała, co i jak można zmienić, by budynki i przestrzeń publiczna były przyjazne osobom starszym czy z niepełnosprawnościami. Dziesięć lat temu, nieco po swojej siedemdziesiątce, Hanka sama stała się osobą niepełnosprawną. Przejechał po niej samochód, powodując rozległe urazy miednicy i nóg. Po wielu operacjach i długiej rehabilitacji Hanka zaczęła funkcjonować względnie samodzielnie, ale z poważnymi ograniczeniami. Na tyle poważnymi, że opuszczanie mieszkania znajdującego się na drugim piętrze w budynku bez windy stało się dla niej możliwe jedynie kilka razy w roku. Każde zejście ze schodów wymagało pomocy innych osób. Towarzyszył temu ekstremalny ból, a sama czynność trwała godziny.

Hanka korzystała ze wsparcia gminy, która realizowała dla niej usługi wspierające w miejscu zamieszkania – raz w tygodniu pojawiała się w jej mieszkaniu osoba pomagająca w czynnościach domowych. System ochrony zdrowia pozwolił naszej koleżance na korzystanie z usług rehabilitacyjnych: świadczonych raz w tygodniu (pomimo znacznych urazów), realizowanych przez zmieniające się osoby (zazwyczaj nisko wykwalifikowane, nierealizujące wskazań medycznych).

Od kilku lat Hanka sama finansuje sobie pomoc opiekunki i rehabilitanta, posiłkując się własną emeryturą i odszkodowaniem od sprawcy wypadku, którego była ofiarą. Trzy razy w tygodniu wspiera ją opiekunka – sprzątająca mieszkanie, pomagająca w zabiegach higienicznych, robiąca zakupy. Raz w tygodniu odwiedza ją rehabilitant – zabiegi powinny być częstsze i dłuższe, ale barierą dla skorzystania z nich są finanse. Wymienione usługi, sumujące się do kilkudziesięciu godzin w miesiącu, kosztują Hankę ponad trzy tysiące złotych – miesiąc w miesiąc. Są wystarczające, by Hanka żyła w warunkach higienicznych. I zupełnie niewystarczające, by naszą koleżankę – dosłownie – postawić na nogi.

Jesienią 2024 roku stan Hanki znacznie się pogorszył. Pojawił się stan zapalny, uniemożliwiający jej nie tylko wychodzenie z mieszkania, ale i opuszczanie łóżka. Po zażyciu najsilniejszych leków przeciwbólowych Hance udawało się raz dziennie pokonać dystans trzech metrów do toalety. Przychodnia lekarska, w której zarejestrowana jest Hanka (na warszawskiej Ochocie), przez ponad tydzień i pomimo monitów nie wysyłała do niej lekarza w ramach wizyty domowej. Stało się tak dopiero po interwencji fundacji. Lekarz nie określił stanu Hanki jako wymagającego hospitalizacji i nie skierował jej do specjalistycznego szpitala. Wypisał jej natomiast skierowanie do Zakładu Opiekuńczo-Leczniczego. Pobyt w nim przez kilka miesięcy miał być jedynym sposobem na przywrócenie pacjentki do stanu pozwalającego na pokonywanie najmniejszych dystansów i choćby minimalne ograniczenie bólu. Nasza koleżanka wyraziła wolę znalezienia się w takim ośrodku.

Niestety, w grudniu 2024 roku bezskutecznie szukaliśmy dla niej miejsca – najpierw w ośrodkach w Warszawie, potem na całym Mazowszu. Wszystkie ZOL-e miały już zapełnione miejsca i długą kolejkę osób w potrzebie. By „efektywnie zgłosić chęć umieszczenia osoby w ZOL”, mieliśmy wrócić w styczniu 2025 roku. Natychmiast po święcie Trzech Króli zaczęliśmy obdzwaniać kolejne ośrodki. Oczywiście w żadnym nie było miejsca „na już”. Możliwe było jedynie wpisanie do kolejki, a przewidywany czas oczekiwania wynosił od kilku do kilkunastu miesięcy. Jednocześnie próbowaliśmy pozyskać dla Hanki domowe usługi rehabilitacyjne, świadczone przez placówki publiczne. Pod koniec 2024 roku odmówiono nam w każdym miejscu w Warszawie z uwagi na wyczerpanie alokacji na ten rok i brak nowych umów z NFZ. Próbowaliśmy również w styczniu 2025 – niestety, żadnych dostępnych rehabilitantów placówki już nie miały; najwyraźniej listy chętnych były już od dawna pełne. Placówki odmawiały też zrealizowania wizyty domowej w celu wykonania specjalistycznej diagnozy stanu zdrowia Hanki i wydania wskazań / wystawienia skierowań. Nasza koleżanka stała się dla specjalistycznych placówek niewidzialna. Stan jej zdrowia dalej się pogarszał.

Na życzenie Hanki nie kontynuowaliśmy działań mających na celu wpisanie jej na listę oczekujących do ZOL-u. Hanka pogodziła się najwyraźniej z losem – jej stan psychiczny był bardzo zły, a wola dalszej walki nikła. Posiłkowała się przyjaciółmi, własnymi środkami umożliwiającymi uzyskanie wsparcia domowego, ale zdrowotnie nie zmieniło się nic. Przez cały 2025 rok Hanka opuściła swoje mieszkanie zaledwie dwa razy – konieczne było jej znoszenie i wnoszenie po schodach, wszystko przy ogromnym bólu towarzyszącym każdemu ruchowi.

Mówimy o osobie, która ma pełnię władz umysłowych i jest sprawcza w indywidualnym działaniu, a jednocześnie – z użyciem telefonu, komputera i przy pomocy znajomych – nie może uzyskać w zasadzie żadnego jakościowego wsparcia instytucji. Hanka jest w pełni kontaktowa, czyta książki, zachowuje ciekawość świata, a jednocześnie niemal nie może podnieść się na materacu do pozycji półsiedzącej. Jej życie to ciągły ból. Przez wiele lat pracowała. Uzyskała emeryturę wyższą niż średnia, która jednak przy obecnych cenach pozwala jej na zakup zaledwie podstawowych usług opiekuńczych i rehabilitacyjnych. Państwo nie zapewnia jej obecnie żadnego systematycznego lub punktowego wsparcia, pomimo ewidentnej potrzeby przywrócenia jej do jako takiego zdrowia i zapewnienia asysty w codziennym funkcjonowaniu. Jedyne dostępne dla niej opcje, choć nie „od ręki”, to rozstanie z własnym mieszkaniem i powierzenie się Domowi Pomocy Społecznej lub Zakładowi Opiekuńczo-Leczniczemu, a więc wejście w permanentną sytuację zależności – przy ryzyku niewystarczającego standardu usług.

Z uwagi na bardzo zaawansowane potrzeby rehabilitacyjne Hanka nie może uzyskać pomocy odpłatnej w komercyjnych placówkach rehabilitacyjnych czy opieki całodobowej, gdyż koszt pobytu i świadczenia usług wyniósłby w jej przypadku kilkanaście tysięcy złotych miesięcznie. Nawet ewentualna sprzedaż mieszkania nie da jej pewności, że starczy jej pieniędzy na dożywotnie zamieszkanie w takiej placówce.

Są oczywiście państwowe programy i formy wsparcia, z których Hanka teoretycznie mogłaby skorzystać jako potencjalna ich beneficjentka. W praktyce jednak niemal każde rozwiązanie jest lub będzie dla Hanki nieosiągalne. Również planowane narzędzia, ogłaszane jako „przełomowe”, będą dla niej niedostępne, bo działają jak sito, które ma jej uniemożliwić uzyskanie pomocy.

Usługi opiekuńcze / specjalistyczne usługi opiekuńcze

Są w gminach finansowane najczęściej z udziałem dotacji z budżetu państwa. Alokacje środków z dotacji dla samorządów są jednak na tyle małe, że w praktyce nie zapewniają odpowiedniej dostępności opiekunów. Tam, gdzie są dostępne, obejmują niewielką liczbę osób – w najmniejszych gminach jest to w praktyce od kilku do kilkunastu osób, w większych pieniędzy starcza dla niewielu odbiorców. Udzielane wsparcie ma charakter punktowy – wizyty są rzadkie i krótkie.

Hanka korzystała z nich, ale wymiar czasu zawsze był zbyt mały, a ich jakość zazwyczaj niska, np. nie wykonywano – z braku czasu – bardziej absorbujących czynności. Płace osób świadczących te formy wsparcia są niskie, praca ciężka. Opiekunów brak nawet w tych gminach, które należą do bogatych, jak Warszawa, w której mieszka Hanka.

Opieka 75+ i Usługi Sąsiedzkie

Programy Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej mają zaledwie kilkudziesięciomilionowe budżety, w związku z czym w większości gmin wsparcie nie jest realizowane. Gminy nie starają się o bardzo ograniczone środki, bo albo nie będą w stanie sprostać społecznemu zapotrzebowaniu, albo nie będą w stanie znaleźć tanio wykonawców. O środki więc się nie starają.

Program Opieka 75+ ma obecnie budżet 55 milionów złotych na całą Polskę, co umożliwia samorządom pozyskiwanie niewielkich dotacji (zazwyczaj kilkudziesięciotysięcznych), pozwalających pokryć do 60% kosztu zakupu usług (reszta po stronie gminy). Opieka 75+ jest więc realizowana w zaledwie co czwartej gminie, a w każdej z nich pozwala na objęcie wsparciem przez zazwyczaj kilka godzin w tygodniu zaledwie kilku lub kilkunastu osób – jedynie tych, które mają 75 i więcej lat. Dotacje ministerialne dla gmin są przyznawane późno i na okres do końca roku kalendarzowego, co utrudnia realizowanie usług ciągłych. Dodatkowo ze wsparcia z budżetu państwa w ramach programu Opieka 75+ mogą starać się tylko gminy z liczbą mieszkańców do 60 tysięcy (a więc nie gmina Hanki).

Z kolei program Usług Sąsiedzkich obejmuje jedynie proste w wykonaniu prace, nie zaś te bardziej specjalistyczne, których często wymagają osoby w potrzebie. Programy MRPiPS są mało dostępne i w najbliższej przyszłości raczej nie będą skalowane w górę.

Usługi rehabilitacyjne z systemu ochrony zdrowia

Realnie są dostępne, choć często czas oczekiwania jest znaczący. Mogą być realizowane w placówkach, jak i domowo. Dostępność usług realizowanych w domach jest oczywiście mniejsza. Środki szybko się kończą i – zwłaszcza na początku i na końcu roku – są mało dostępne dla osób, które wcześniej z nich nie korzystały lub miały przerwę w rehabilitacji. Kompleksowa rehabilitacja w wypadku Hanki możliwa byłaby tylko w ZOL, ale na miejsce w nim musiałaby czekać zapewne kilka kwartałów.

Świadczenie wspierające

Jego wprowadzenie pozwoliło do tej pory na objęcie znaczącym wsparciem finansowym kilkuset tysięcy osób o znacząco ograniczonej samodzielności. Tempo orzekania o przyznaniu uprawnień rośnie, ale wciąż czeka się na nie wiele miesięcy. Nie w każdej sytuacji zostaje też ono przyznane.

Hanka z naszą pomocą złożyła wniosek o przyznanie świadczenia wspierającego. Na rozpatrzenie sprawy czeka już szósty miesiąc. Jeśli otrzyma świadczenie, będzie to najpewniej jedyne narzędzie pomocy, z którego będzie mogła skorzystać. Jest to narzędzie szczególnie ważne, bo przyznanie świadczenia wspierającego znacząco podnosi beneficjentowi rozporządzalny budżet domowy i pozwala na zakup dodatkowych usług, których skumulowanie może zapewnić wyższą jakość życia.

W przypadku Hanki proces oceny jej stanu zdrowia i niezaspokojonych potrzeb wciąż nie ruszył. Tak samo jest w sytuacji setek tysięcy innych oczekujących osób. Te zaś, które świadczenie otrzymują, borykają się z coraz niższą podażą dostępnych cenowo usług – opiekunów na rynku nie przybywa w odpowiednim tempie, a więc stawki rosną.

Asystencja osobista dla osób z niepełnosprawnością

28 października 2025 r. rząd przyjął projekt o tzw. asystencji osobistej osób z niepełnosprawnością. Po zrealizowaniu procesu legislacyjnego osoby niezdolne do samodzielnego funkcjonowania, wśród których jest Hanka, będą mogły od 2027 roku uzyskać wsparcie opiekuna w szerokim zakresie. Niestety, rządowy projekt jasno wskazuje, że w wypadku osób, które mają więcej niż 65 lat, asystencja nie będzie należna. Takie osoby – zgodnie z myślą ustawodawcy – powinny trafiać do DPS-ów i ZOL-i, do których kolejki są bardzo długie, a w kolejnych latach będą rosnąć. Jeśli ktoś ma lat 69 czy 78, z asystencji nie skorzysta, chyba że ustawodawca zmieni zdanie.

Bon senioralny

Również z Bonu Senioralnego Hanka nie skorzysta. Jeśli rozwiązanie zostanie uruchomione od jesieni 2026 roku, to i tak będzie dla niej niedostępne. Powodem są liczne dyskryminacyjne zapisy zawarte w tym rozwiązaniu. Bon będzie przysługiwał tylko osobom 80+, a po pierwszych trzech latach funkcjonowania rozwiązania – również osobom 75+. Młodszym seniorom, nawet w ewidentnej potrzebie, już nie.

Dodatkowo o przyznanie wsparcia w ramach Bonu musi starać się zstępny, a nie sam senior. Osoba bez rodziny, taka jak Hanka, zstępnych nie ma. Nikt więc nie wystąpi o wsparcie dla niej.

A nawet gdyby zstępnych miała, to i tak ma emeryturę nieco wyższą, niż przewiduje kryterium dochodowe ustanowione przez ustawodawcę. Hanka jest więc zbyt bogata, żeby z Bonu skorzystać. Także brak rodziny działa na jej niekorzyść. Pomimo ewidentnej potrzeby na wsparcie z pomocą Bonu się „nie załapie”.

Najem senioralny

Pomysł sekretarz stanu Okły-Drewnowicz został tak rozpisany w ustawie, by był właściwie nierealizowalny – zwłaszcza na terenie małych gmin, gdzie nie ma wysokiej zabudowy. Dla Hanki czasowa zamiana mieszkania własnościowego na wyższym piętrze bez windy na mieszkanie na parterze lub z windą byłaby szansą na wyjście z pokoju, którego stała się więźniem. Gdyby nowe lokum miało balkon, możliwe byłoby dla Hanki wykonanie kilku bolesnych kroków i „złapanie” dawki słońca, oddech świeżym powietrzem, obserwowanie okolicy czy rozmowa z sąsiadem. Niezbędny ruch i terapeutyczna socjalizacja nie będą jednak możliwe w wypadku chęci zamiany mieszkania. Hanka mieszka w wysokim bloku, ale jedynie na drugim piętrze. Jest więźniem własnego mieszkania, ale ustawa przewiduje, że żeby kwalifikować się do programu (o ile zostanie uchwalony), musiałaby mieszkać kilka metrów wyżej. Najem senioralny nie będzie więc dla niej dostępny, podobnie jak dla większości seniorów będących więźniami własnych mieszkań, zamieszkujących w gminach z niską zabudową lub na niskich piętrach budynków, z których i tak nie mogą się wydostać.

Łatwo się zgubić w licznych ograniczeniach, wykluczeniach, progach dostępu do rozwiązań stworzonych po to, by wspierać seniorów. Nie tylko ekspertom, ale przede wszystkim osobom starszym w potrzebie i ich bliskim – osobom konfrontowanym z nagłą i dojmującą potrzebą.

Nie ma wystarczającej liczby miejsc w placówkach instytucjonalnych i nie ma programu rozbudowy sieci tych placówek. Nie ma spójnego, przejrzystego i efektywnego systemu wspierającego seniora o ograniczonej samodzielności w domu, choć państwo promuje ideę deinstytucjonalizacji i wydaje się być świadome, że koszt wsparcia w miejscu zamieszkania jest najczęściej niższy niż w placówce.

Osoby takie jak Hanka Bagińska pozostawione są samym sobie i – czasem – nielicznym członkom rodzin, sąsiadom, przyjaciołom gotowym do pomocy. Przyrastają kolejne programy, ustawy, budżety zapisane na papierze. Bez składu i ładu. Bez realnego dostępu do nich przez znaczną część potrzebujących pomocy osób starszych. Niespełniających jakiegoś kryterium. Niekierowanych przez państwo w procesie diagnozy potrzeb i kwalifikowania do najlepszych dla nich form wsparcia. Bezradnych w swojej sytuacji i po prostu niemających czasu na systemowe zmiany zaplanowane na niesprecyzowaną przyszłość.

Archiwum redakcji Fundacji Zaczyn. Hanka Bagińska pierwsza po prawej stronie

Podobne wpisy